Gdzieś tam od kilkunastu godzin po internetach lata informacja, że Nike wypuściło kolejne kolorystyki Nike Air Presto.
Patrzę sobie, no ładnie jest, fajnie, monochromatycznie. Pierwszym foto, które zwykle pojawia się przy tej kolekcji Presto jest ten piękny beż (?).
I łapie za serce. Nowe edycje nazywają się Nike Air Presto Fly – super, coś tam sobie dodali, wymyślili, ale to dalej stare, dobre Presto. Nie pasujące kompletnie do mojej nogi, rozwalające mi Achillesa (obciera mnie ten plastik z tyłu i nie poznałem drugiej osoby, która ma tak jak ja).
Ale stop, coś jest nie tak, coś jest nie halo. Czytałem już chyba czwartego newsa o tych Presto i dopiero jak ktoś wytłuścił mi ten malutki fragment, tą subtelną zmianę, strzeliło mnie w pysk.
Przecież one nie mają KLATKI.
Wybacz, jestem stary, wzrok już nie ten, mózg skostniały. Ale w końcu załapałem.
No i podoba mi się. Uważam, że jest to lepszy model Presto od oryginału. Nike dodało Swoosh w miejscu, gdzie była klatka, zrezygnowało z małego logotypu na podeszwie środkowej i cały czas wiemy, że mamy do czynienia z Presto, ale but naprawdę wygląda inaczej. Żeby zapewnić butom stabilizację, którą dawała klatka, w Presto Fly wykorzystano system Flywire – oh, stąd ta nazwa.
No ja to kupuję. Serio.