Jeśli interesuje Cię tylko kicksowy fragment opowieści, musisz przejść do akapitu. Reszta dotyczy zabytków, zwiedzania, nowych, odkrytych przeze mnie miejsc, komiksów, czekolady i perfekcyjnego burgera.
Ten tekst, potraktujcie jako mały przewodnik po Barcelonie, który zarejestrowany i napisany został oczami kogoś, kto jako pierwsze oprócz zabytków, odwiedzał sklepy z butami takie jak LTD czy 24Killates. Nie ma tu jeszcze mocno ulicznej strony miasta, którą możecie spotkać na pięknych fotografiach na Instagramie czy gdziekolwiek indziej, ale życie uliczne toczy się tu nieco inaczej – turyści, ciągle popularne tematy skate, gdzie w okolicach Muzeum Sztuki Współczesnej jeździ cała rzesza młodszych i starszych, ścierając deski i okoliczne betony. Aby jednak przebyć kilometry na nogach i aby zostać trochę w klimacie butowym, bo przecież nie jestem w stanie wyłączyć tego całkowicie, polecę Wam trzy pary butów, które warto zabrać w podróż do Barcelony.
Będzie inaczej, bo ósme odwiedziny w tak pięknym mieście jak stolica Katalonii powodują, że zaczynasz zwracać uwagę na zupełnie inne elementy niż tylko butowa i uliczna wersja miasta.
KILOMETRY 0-34
Oczywiście nie nastąpiło to podczas tego wyjazdu, bo moje zwiedzanie miasta rozpoczęło się już po raz pierwszej wizyty tam. Genialne podróże krokami impresjonistów, ścieżka i zobaczenie dzieł Gaudiego, w tym Sagrada Familia i Park Guell, Muzeum Picassa, Muzeum Narodowe Barcelony, Plac Katalonii, La Bouqueria, La Rambla, zwiedzanie stadionu Camp Nou i plaża to miejsca, które trzeba odwiedzić koniecznie. Ale to nie wszystko.
KILOMETRY 35-60
Ósmy raz? Co nowego można zobaczyć? Przede wszystkim w związku z bogatą ofertą kulturalną Barcelony, za każdym razem można dodać kolejne elementy. I tak właśnie było u mnie, a zaznaczam, że nie chadzam po imprezach w nocy i to życie już zbytnio mnie nie interesuje. Nie znaczy to jednak, że w mieście brak takich rozrywek, bo ono żyje i rozkwita po raz kolejny po zmierzchu. Okolice deptaku La Rambla, dzielnica Bari Gotic, Eixemple to miejsca, gdzie znajdziecie olbrzymie, wręcz niewyobrażalne liczby knajpek, restauracji, piwiarni, winiarni, malutkie lokaliki, które oferują pizzę na kawałki, świetne słodycze i niezły klimat. Tak, zdarzało mi się być.
Skoro już zaczepiłem o jedzenie, nie jestem fanem śmietnika, który oferuje Hiszpania w postaci paeli, czyli ryżu z … najczęściej owocami morza, ale można dostać go w różnych konfiguracjach, także z kurczakiem itp. Nie jestem, bo podobno najlepsza paela, to ta z wspomnianymi owocami morza, a ja zwykle za nimi nie przepadam. Trafiłem za to na całkiem miłą sieciówkę oferującą tapasy, czyli ichniejsze, niezwykle popularne przystawki. Nazywa się Itapa, dwie mieszczą się np. przy wspominanej już dwukrotnie Rambli (jedna nieco powyżej słynnego targu, po przeciwległej stronie Rambli), druga w pobliżu samego dołu przed zejściem w stronę nabrzeża. Cena za openbar? 14 Euro, ale należy doliczyć 2-4 Euro za napój, który jest obowiązkowy.
Zachwyciłem się natomiast poleconą burgerownią, która oferuje także innego rodzaju jedzenie. Sałatki, kotleciki, różnego rodzaju krokiety i tak dalej. Ale burger … petarda. Niespełna 8 Euro za świetnie przyrządzone mięso, świeże warzywa, do tego bułka, która nie przytłacza całości, a to moim zdaniem bardzo ważny element. Do tego za dwa Euro dostajemy perfekcyjne, wyśmienite frytki, które są tak świeże, że jakby były jeszcze bardziej świeże, byłyby nieobranym ziemniakiem. Lokal ten nazywa się PimPam – polecam serdecznie.
KILOMETRY 66-80
Pamiętajcie, Barcelonę zwiedza się na nogach. Wtedy dopiero można zauważyć kulturę tego wspaniałego miasta. Przez sześć dni na moim liczniku zatrzymało się 140 kilometrów, w tym tylko dwie podróże metrem – raz w stronę poszukiwania sklepu z ofertą Comme De Garcon, drugi raz aby zobaczyć pokaz fontann przy Muzeum Narodowym – który notabene się nie odbył.
Dobra, skoro już o sklepach, to niech będzie. Wiecie, że Barcelona jest kicksowa, bo to przecież miasto, które w 1992 roku gościło Dream Team, w tym świetne Air Jordan VII Olympic, a także wiele innych edycji olimpijskich butów od takich firm jak Nike, adidas, Asics. Cały czas powolutku podążam tymi ścieżkami, byłem przy obiektach olimpijskich, na hali koszykarskiej Barcelony. W muzeum znajdującym się w Camp Nou można zobaczyć trochę butów ściągniętych prosto z legendarnych koszykarzy.
KILOMETRY 81-110
Są też sklepy, o których wspominałem już wcześniej w tym tekście. Limited i 24 Killates to perełki. Ten drugi oferuje zwykle fajne kolaboracyjne produkty, trochę odzieży w tym np. ostatnio kolabo Carhartt x Patta, fajne akcesoria. Limited od mojej ostatniej wizyty w stolicy Katalonii nieco się zmienił. Sam sklep pozostał takim jakim jest, ale obok otworzono Limited Women – świetna przestrzeń dla kobiet, w której wyeksponowane są najważniejsze kobiece kolekcje, a ostatnio świeciła tam seria Nike Beautifull x Power Collection. Ale … to nie to miejsce zachwyciło mnie najbardziej, bo największe wrażenie wywarło na mnie ponowne pojawienie się w sklepach Carhartta. W jednym z nich można było oglądać wspomniane już kolabo Carhartt x Patta – większość kolekcji rozeszła się w kilka minut na stronie internetowej, a zostały tylko niedobitki w rozmiarach S i brzydkie bluzy. Drugi, w którym kiedyś byłem, ma podobno być jednym z najstarszych sklepów marki na świecie – tak przynajmniej twierdzi jego menedżer.
Buty sportowe to część popkultury, styl życia, taki sam dla mnie jak komiksy, a raczej produkcje z superbohaterami. W Barcelonie, o czym wcześniej nie wiedziałem, bo prawdę mówiąc nie miałem sposobności tego zgłębiać, jest cały ogrom księgarni z tysiącami najróżniejszych tytułów. Od komiksów rodem z Europy, przez te najbardziej popularne z USA z wydawnictw Marvel czy DC. Niestety w większości są to tytuły przetłumaczone na język hiszpański. I tu z pomocą przychodzi księgarnia Gigamesh, która ma setki komiksów po angielsku. Niektóre, starsze tytuły można kupić nawet za 1 Euro, są całe kolekcje najróżniejszych tytułów i serii, są też popkulturowe ikony, Doctor Who, Harry Potter, Warhammer, Breaking Bad, Ghostbusters, Star Wars i wiele, wiele innych.
W tych sklepach odpowiednio dużo jest także produktów kolekcjonerskich – bo przecież nie tylko kolekcjonowaniem butów człowiek żyje. W Gigamesh można kupić karty, małe figurki, ale w pobliskim Norma Comics dostajemy ucztę kolekcjonerską. Miotły z HP, maski, stroje ze Star Wars, całe kolekcje figurek wydanych na 75 rocznicę powstania Batmana, a także figurka Marty McFly’a z Powrotu do przyszłości i ten słynny DeLorean. Każdy z tych elementów kosztuje 900 Euro.
KILOMETRY 111-140
W okolicach tych dwóch księgarni znajduje się Łuk Triumfalny, słynny Mamut w Parku Katalonii, Zoo, a niedaleko dalej plaża, gdzie chillout jest wpisany w standard, a także port, w którym dość często cumuje drugi największy prywatny statek świata, należący do Romana Abramovicha Eclipse. Wygląda całość na statek pasażerski, a dokładnie wycieczkowiec, ale tak nie jest. Olbrzymia konstrukcja wymaga 70 osób załogi i jest imponująca – mieści w sobie dwie motorówki oraz miniaturową łódź podwodną, salę dyskotekową, dwa lądowiska dla helikopterów i system rakiet do obrony.
Puknęło nam sporo kilometrów, więc na koniec tej opowieści i małego przewodnika po Barcelonie, zaznaczę jakie buty zwykle zabieram w podróż.
Najpierw moment nostalgiczny i kolekcjonerski, bo raz pojechały tam ze mną Air Jordan VII Olympic, drugim razem były to Asics GL V x LTD – chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego.
W tym roku miały to być Nike Air Pegasus 92, ale niestety zapowiadana pogoda pokrzyżowała mi plany, więc wymieniłem je na bezpieczne Air Jordan I Low Chicago, które nieco lepiej sprawują się podczas deszczu.
Z grubsza zwykle staram się mieć ze sobą bardzo racjonalną rotacę. Lekkie i pozwalające przebyć sporo kilometrów na nogach buty. Często kończy się to wyborem jednej z kolorystyk adidas Ultra Boost, teraz oprócz AJ 1 Chicago pojechały też ze mną Nike Air Max Zero, które spisały się świetnie. Są leciutkie, mają wygodną podeszwę, a system Air Max powoduje, że stopy się nie męczą. Miałem też raz ze sobą Air Max 1, ale te nawet w wersji Essential były nieco za ciężkie przy wielogodzinnym chodzeniu, a Flyknit Trainer mnie obtarły – wymieniałem je np. na LD Zero, z których również byłem zadowolony nawet po całym dniu śmigania.
Dobrym pomysłem są też Asics Gel Lyte czy to 3 czy 5 – bardzo uniwersalny i wygodny bucik.
Enjoy – mam nadzieję, że nieco inny niż typowo kicksowy tekst był dla Was, tak jak dla mnie, fajną odmianą.
P.S. W kolejnym odcinku ZPS, o podróbkach. Będzie ciekawie. Stay Tuned.