Przyszła kryska na matyska – napisał w mailu Piotrek (znacie Go z tego i tego i tego i tego tekstu). Przykro mi chłopaku, że trafiłeś na oszusta.
Przeczytajcie.
Kupuję buty na eBayu od 2006 roku, no i w końcu się doigrałem.Po ponad 20 parach zakupionych za oceanem, naciąłem się na fejki. Ciężko było poznać po zdjęciach, a i cena nie była super atrakcyjna, bo 95 dolarów + koszty przesyłki.Miałem już kiedyś parę Jordan XIX OG, więc doskonale wiem jak wyglądają. Otworzyłem pudełko, popatrzyłem na podeszwę buta i wszystko było jasne. Potem wystarczył rzut oka na naklejkę w środku. I spinki, które łączą sznurówki. Nic nie zgadzało się z tym, co było w oryginalnym bucie. Nawet naklejka na pudełku ma inną grafikę niż na oryginale.Muszę przyznać, że podróbka jest dobra. Niestety. Jestem jednak pewien, że wygrałem ze sprzedawcą (w tym przypadku z Teksasu!), bo mogę udowodnić eBay’owi, że to ja mam rację. Jedna rzecz, o której w jakiś sposób w pewnym momencie zapomniałem – w treści aukcji nie było wyraźnie napisane, że buty są AUTHENTIC.Uczciwi sprzedawcy zawsze podkreślają, że sprzedają prawdziwe Jordany. Przespałem ten szczegół, no i kosztowało mnie to trochę nerwów, ale sprzedawca pieniądze zwróci.
Oto zdjęcia butów, które Piotrek zamówił.
A o fotki oryginałów z innej aukcji na eBay