Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli Supreme dotknie mojego upierdolonego po pachy ciała po taplaniu się w błocie, to nagle zyskam na wartości tak, że będę mógł chodzić dumny niczym Donald Trump i grać w tej samej finansowej lidze. Nagle stałbym się Bradem Pittem, bo wszyscy by sikali na mój widok.
Tak, tak właśnie działa Supreme. Ozłaca błoto.
I po wielu, wielu, wielu przeciekach, okazuje się, że Supreme w końcu oficjalnie pokazało swoją najnowszą kolaborację, o której mówi się od miesięcy. Chodzi oczywiście o Supreme x Nike Air Max 98, które … o shit, nie wiem gdzie zacząć. W związku z umiłowaniem do Nike Air Max 95, ale także do BW i niektórych wersji kolorystycznych TN, pewnie i w pewnym momencie, albo w pewnych barwach, to poszło byt też w stronę AM 98, ale w momencie kiedy ten but i Supreme poszły na randkę, to ja mówię – nic temu Bradu Pitu nie pomogło, nawet zaklęcia Harry Pottera.
Jestem przekonany, że kolaboracja znajdzie wielu miłośników, bo przecież to Supreme i nawet jeśli twierdzą, że to nie przez tę firmę jarają się poniższym butem, bo jakoś nie mogę uwierzyć. Patrzę na zdjęcia, na których widzimy cztery kolory i mam jedno podstawowe zastrzeżenie. Nie siedzi mi kompletnie ten odblaskowy materiał na cholewce pasuje na Jordan XI, ale na nieco mniejszym bucie wygląda jakby był oderwany od rzeczywistości. No nie, po prostu nie, po prostu nie, nie nie. Jeszcze w połączeniu ze srebrną górą.
Przepraszam, ale po prostu nie. Mam chyba jednak za dużo skojarzeń z lat młodości, kiedy błyszczące buty wylewały się z czterema paskami na dresie ze stuningowanego plasteliną golfa i z mięśniami ze strzykawki. Wiem, że ten styl powraca, ale w nieco innej formie niż ja go pamiętam.
Premiera będzie miała miejsce 28 kwietnia online na Supreme.com, następnie w Japonii 29 kwietnia i podobno w sklepach NikeLab kolejny dzień później.
Pewnie niektórzy rasowi sneakerheadzi zaraz mnie zjedzą, ale w moim subiektywnym odczuciu zaprezentowane powyżej zestawienie materiałów i kolorów zajeżdża na kilometr bazarem. Nie czepiam się, ilu ludzi – tyle gustów, ale te wydanie ewidentnie nie jest z mojej bajki.