Jeśli spytacie kogoś z moich znajomych o opisanie mnie, to gdzieś na samym początku oprócz zajawki butowej, padnie też określenie gadżeciaż. Wyciągając wnioski z tych dwóch rzeczy, w prostej linii wychodzi, że buty o których przeczytacie za chwilę powinny mnie zwalić z nóg i spowodować, że poczuję motylki.
Bum – wielkie pudło by to było.
Antyweb donosi, że firma Xiaomi, producent telefonów, telewizrów, kamerów wzorowanych na GoPro, inteligentnych wiatraków i wielu innych, wzięła się za przemysł odzieżowy. Xiaomi wyprodukowało buty, które mają być smart. Specjalnie dla tych, którzy cenią sobie aktywność fizyczną.
Cytując portal.
Buty od Xiaomi będzie można sparować ze smartfonem i w oparciu o odpowiednią ku temu aplikację będziemy mogli przeglądać oraz analizować dane zebrane przez czujniki. A wśród tych znajdziemy sensor ruchu na wzór tych używanych w wojsku oraz czujnik nacisku. Na podstawie zebranych w ten sposób informacji, aplikacja dołączona do butów określi intensywność treningu, ilość wykonanych kroków, a wzbogacając owe dane o zapisy z modułu GPS w smartfonie, również długość trasy i szybkość, z jaką się poruszaliśmy.
Antyweb pisze także, że buty są wodoodporne i na baterii podziałają rok, a ta będzie jak w iPhone – nie da się jej wymienić. Nie ma to jednak znaczenia, bo but będzie kosztował 32 dolary.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Taką próbę podjęło Nike wkładając w swoje buty 3-4 lata temu system Nike+. Chodzi o buty do basketu, wcześniej ten system funkcjonował w biegówkach i tam sprawdzał się znakomicie. Nike zrezygnowało jednak z tego rozwiązania, bo coraz więcej osób biega z telefonem lub zegarkiem. Co więc dodatkowego może dać Xiaomi? Tak naprawdę nic. Przepraszam, smart buty za 32 dolary będą mierzyły odległość (dzięki GPS, co jest plusem), szybkość, intensywność treningu.
Przypomina mi to słowa piosenki: ale to już było … (i niestety fragment i nie wróci więcej) musi być zmieniony na): i wróciło…
Nie kupuję tego, nawet za te 32 dolary.