Nie mam zielonego pojęcia na ile śledzicie to, co dzieje się w NBA w kontekście wojny – stare/nowe. Chodzi o komentarze, których jako pierwszy dopuścił się z tego co pamiętam Gary Payton. Rewelacyjny obrońca, jeden z najlepszych rozgrywających w latach 90-tych, niezwykły pyskacz, gość nieustępliwy. Popatrzcie jak gadał na parkiecie i co myślą o nim zawodnicy, którzy grali z nim i przeciwko niemu.
Payton zakończył karierę dawno temu, ale nie skończył mówić. To właśnie on powiedział, że nie byłby w stanie grać w tych czasach, bo liga jest miękka i nie zarobiłby na przewinienia techniczne, które otrzymuje się obecnie za trash-talk. Chwilę później przeszła lawina medialna dotycząca Stepha Curry’ego – Oscar Robertson twierdził, że nikt Curry’ego nie potrafi kryć i w jego czasach MVP ligi nie miałby tak łatwo. Wielu wielkich poprzednich lat myśli podobnie. I nie ma to najmniejszego znaczenia, bo ten blog nie jest od rozstrzygania sprawy tego czy Curry w latach 90-tych dałby radę, czy też nie. To blog o butach i dlatego wspominam o Garym, dlatego wspominam o Stephie.
Bum – zobaczmy więc kto wygra w koszykarskiej bitwie na buty, pomiędzy genialnym obrońcą lat 90-tych, a świetnym atakującym obecnego czasu. Obaj mieli (mają) buty sygnowane swoim nazwiskiem. Nie ma ich dużo, bo skupimy się na 2,5 modelach. Popatrzymy na Nike Air The Glove, Nike Air GP2 i Under Armour Curry 1 oraz Under Armour Curry 2. To pół, o którym wspominam dwa zdania temu, to wzięcie na warsztat niskiej wersji Curry 1 i Nike Zoom Hawk, które były nieoficjalnym butem Paytona.
Nike Zoom The Glove vs Under Armour Curry 1
Przepraszam, ale Stephen nie ma najmniejszych szans w tym momencie. Najmniejszych. Nike Zoom The Glove zawłądnęły naszymi umysłami gdy tylko pojawiły się na nogach Paytona, każdy z nas chciał je mieć, a ci szczęśliwcy, którzy mieli dostęp do tego właśnie obuwia byli największymi kozakami na parkietach. Byli kozakami na dzielnicy, boisku, byli po prostu cool. Byli tymi, którzy mają obecnie najwięcej obserwujących na Instagramie (btw, obserwujcie nas -> @kolekcjonerbutow). Po latach, gdy The Glove doczekał się reedycji, leżaly w Footlockerach, a niektórzy z nas trzymają je w pudełkach – ten but jest po prostu przekotem. Curry 1? Performance z wysokiej półki, ale czy zrobiły nam sieczkę w bani? Nie. Nie da się ukryć, że kolorystyka MVP jest świetna (zresztą nie tylko ona), ale jeśli chodzi o oddziaływanie na człowieka, to mówimy o różnicy przynajmniej kilku poziomów.
Nike Air GP2 vs Under Armour Curry 2
GP2 to już nie ten poziom projektu, który widzieliśmy przy The Glove, to nie ta rewolucja, nie to oddziaływanie na nasze główki. Było nieźle, ale drugi but od Paytona był zdecydowanie słabszy od swojego pierwowzoru. Curry 2 … nie zmienił się wybitnie, ale okazuje się, że spokojnie może konkurować z GP2 i co więcej może spokojnie z nim konkurować. Ba! Wersje kolorystyczne Curry 2 są bardzo, bardzo fajne i dużo lepsze od tych, które widzimy na konkurencie. Dla mnie zwycięzcą jest Steph.
Dogrywka! 🙂
Nike Zoom Hawk vs Under Armour Curry Low
Bardzo specyficzna, bardzo nie fair, bo na warsztat bierzemy buty, które nieoficjalnie były pierwszym butem Paytona i … zwykłe niskie wersje Curry zarówno jedynek jak i dwójek. I nie jest łatwo, bo Curry w wersjach low są moim zdaniem bardzo, bardzo ładne. Przypominają mi nieco bryłą buciki od Kobe Bryanta, które świetnie sprawdzają się na parkiecie, ale też jako but, w którym możemy latać po ulicach. Szczególnie łapiąca za serce jest niebieska kolorystyka Curry 1 Low. Ale naprzeciwko Stepha nie stoi teraz żaden słaby zawodnik, stoi topowy zawodnik wagi półciężkiej. Nike Zoom Hawk to jeden z najmocniejszych butów lat 90-tych jeśli chodzi o produkty niesygnowane nazwiskiem żadnego z graczy. W czasach mojej młodości połowa boiska zapieprzała właśnie w tym bucie, to właśnie on był jednym z najbardziej niezniszczalnych, bo wytrzymywał trudy parkietu, a także asfaltu – próżno było przecież szukać wtedy boisk tartanowych. Co więcej lusterka na boku robiły z nas kozaków. Jest blisko, ale wartość, której butowi nadaje historia i to, że sam osobiście miałem z nim bliski i długi kontakt, powoduje, że moje wskazanie idzie właśnie w stronę nieoficjalnego kicksa Gary Paytona.
Werdykt? Jak już wiecie Gary, może ze względu na sentyment, ale nie ma to dla mnie znaczeina 🙂
Szukasz butów do koszykówki? Zobacz koszykarską kolekcję Nike w Distance.pl