Miałem w ubiegłym roku poważną wtopę. Moja szklana kula była chyba zdrowo pijana i przewidziała, że Nike Roshe Two będą dobrym bucikiem dla niesneakersowego odbiorcy, który a) zna i lubi markę b) kojarzy dobry model Nike Roshe Run c) chce kupić buta do zwykłego, prostego chodzenia d) nie chce wydawać sporej ilości pieniążka (twierdziłem wtedy, że przy lekkich przecenach Roshe Two będą schodzić).
Dupa. But był niewypałem i mało kto w ogóle po niego sięga.
Pomimo porażki nie tracę zapału i znowu przewiduję. Albo może – żeby było bezpieczniej – zastanawiam się.
Za kilka dni adidas wprowadzi do sprzedaży model Iniki Runner. Prosty but na podeszwie Boost, z klasyczną bryłą. Mówi Ci to coś? O tak, temat przypomina nieco adidas NMD, które Adi przedstawiło pod koniec 2015 roku. Iniki ma jednak nieco inną cholewkę, bardziej przypominającą buty z lat 60-tych i 70-tych. Chodzi głównie o to, co przypominają materiały, z którego but jest wykonany. No popatrz.
Nowoczesny Boost na podeszwie, spotyka się z hardkorowym stylem retro na cholewce. I nie powiem, wygląda to całkiem obiecująco. Kolorystyki? O tym później, albo w ogóle kiedy indziej. Pojawiło się ich już sporo, ale największym ogniem są klasyki – czerwień i niebieski.
Czy adidas Iniki są w stanie powtórzyć sukces NMD? Nie, ale i tak.
Powiedzmy sobie otwarcie, but ten na samym początku nie będzie tak limitowany jak limitowany był NMD. Wpadnie do sprzedaży nie tylko na oficjalnej stronie adidasa, ale także u wielu sprzedawców detalicznych. Nie znaczy to jednak, że but nie osiągnie sukcesu, bo jego bardzo przyjemna bryła i prostota są zachęcające, pociągajęce i przyciągające.
Odrzucające dla sneakergłów będzie – brak limitu – dla normalnych ludzi – cena. Uważam, że 499 PLN, to sporo, ale rozumiem, bo całość stojąca na piance Boost zwykle trochę kosztuje.
Tylko, czy to jest argument dla Jana Kowalskiego? Niestety nie.
Jestem ciekawy tego jak potoczy się życie adidas Iniki. Ma on jednak większą przyszłość niż np. Tubular.