Ktoś spieprzył sprawę. Po prostu. Nie znam odpowiedzi na pytanie, kto to był. Znam jednak odpowiedź na ewentualnie stawiane pytanie, dlaczego Playboy, oraz kilka innych magazynów wydawnictwa Marquard Media, znika z rynku prasy drukowanej. Kompletnie nie zgadzam się też z opinią szanowanego przeze mnie wielce Tomasza Raczka, pierwszego redaktora naczelnego magazynu w Polsce.
Kluczowym elementem całej tej układanki jest moim zdaniem fragment, który powtarzają wszystkie media piszące o zejściu z rynku. Pogrubiłem najważniejsze zdanie.
„Playboy”, „CKM”, „Cosmopolitan”, „Joy”, „Harper’s Bazaar” i „Esquire” – wydawca tych magazynów, spółka Marquard Media Polska, wycofuje się z rynku prasy. Grudniowe numery będą ostatnimi, które ukażą się na polskim rynku. Wydawca skupi się na serwisach internetowych.
Rozumiesz? Wydawca skupi się na serwisach internetowych. Jest 2019 rok, przypominam, internet to nie nowość, a upadek prasy drukowanej obwieszczony został z 10 lat temu.
Wiesz dlaczego skupienie na internecie nadchodzi teraz? Wcale nie dlatego, że robiono coś i teraz siły zostaną przełożone na www. Wydawca wcześniej kompletnie ignorował swoje serwisy. Playboy i Esquire, to obok Forbes, dwie największe marki magazynów drukowanych na naszym rynku. Oba produkty generowały po około 60 tysięcy odwiedzin miesięcznie.
Dobrze czytasz, to okolice S-Z-E-Ś-Ć-D-Z-I-E-S-I-Ę-C-I-U, tysięcy odwiedzin miesięcznie. Playboy i Esquire to nie blogi jakiegoś gościa, tylko potężne, globalne marki. Dla porównania mój blog w szczytowym okresie generował okolice 110-120 tysięcy wejść miesięcznie. Za chwilę wrócę do tych liczb, a nawet je przebiję.
Spytałem też kilku osób z branży, ile wejść mogą generować serwisy, o których piszemy. Nie znasz danych, zestawiasz ze sobą markę, mniej więcej znajomość rynku. Odpowiedzi były przeróżne – 800 tysięcy, 1,5 miliona, etc. Nikt nie był bliski tego, jakie te statystyki są realnie. Domyśl się sam zdziwienia, po usłyszeniu prawidłowej odpowiedzi.
Dla porównania, edycja czeska ma mało ruchu, nie wiem ile, bo narzędzia nie pokazują, więc pewnie poniżej 10k. Niemcy wyświetlają się 1,5 miliona raza, Węgry 150k. Wiele statystyk pokazuje jednak nikłą liczbę odwiedzin – dla mnie wnioski są proste Playboy opiera się na druku. Kraje, które zrozumiały w czym rzecz, grają inaczej. Natomiast global to też nic szczególnego – 1,85 mln, do tego drugie tyle z playboyplus.com
Te liczby to po prostu kpina. Nie wiem jak można było doprowadzić do takiej sytuacji, mając w ręku tak poważną markę. To tak, jakby dostać do prowadzenia Ferrari i przegrać w wyścigu na ćwierć mili z seryjnym Fordem Focusem.
Btw, ten nowy elektryczny Mustang jest taką samą kpiną jak liczby generowane przez playboy.pl. Popatrz tylko.
Wracając do tematu. Możemy mnożyć ewentualne teorie na temat tego, dlaczego nie rozwijano swoich produktów internetowych, mówić, że to brak środków, w tym finansowych i osobowych. Fakty są takie, że serwisy te leżały odłogiem. Odłogiem leżał też Facebook w wersji polskiej oraz Instagram, który wygląda tragicznie. Wrzucanie okładek magazynów i rozkładówek to w moim odczuciu słaby sposób na angażowanie społeczności. Pomimo tego, że konto magazynu w Polsce wygląda podobnie jak to główne, to jednak są znaczące różnice.
Nie zgadzam się z Tomkiem Raczkiem
Tomasz Raczek, osoba którą bardzo szanuję, krytyk filmowy, świetny człowiek, niezwykle inteligentny, twierdzi, że zniknięcie magazynu z półek (tak jak innych, które Marquard wycofuje) to znak czasów. Nie zgadzam się w ani jednej części. Znakiem czasów byłoby, gdyby Playboy zniknął kilka lat temu (tak, zniknął w USA – powodów nie pamiętam). Pan Tomasz mówi też i tu zacytuję wypowiedź dla InnPoland i Business Insider:
Dziś nie ma klimatu dla Playboya i trzeba było wyciągnąć z tego konsekwencje
Wow. No ja śmiem twierdzić, że jest całkowicie odwrotnie.
Branża lifestyle ma się bardzo dobrze
Ludziom sprzedaje się styl życia, w głowy wkłada marzenia i pragnienia o siedzeniu na plaży na Bali czy Malediwach, noszenie genialnych garniturów, świetnie zaprojektowanej odzieży ulicznej, butów, a także używanie najróżniejszych produktów do pielęgnacji ciała, dobrego odżywiania, świetnych samochodów. Do tego poruszał niewygodne, lekko kontrowersyjne tematy w rozmowach z ciekawymi gośćmi.
Oh, gdyby tylko istniał magazyn na rynku, który od lat mówiłby właśnie o tym. Niech on nazywa jakoś tak męsko, nawiązując do witalności, młodości, ale także szyku. Nazwijmy go – MenGame. Nie, brzmi jak tani film z Jennifer Lawrence. O, wiem – Playboy. I niech będzie na rynku coś w podobnym stylu, ale bardziej stonowanego, niech jego tytuł oznacza szanowanego, poważanego człowieka, stylowego i eleganckiego, takiego wiesz, z wartościami rycerskimi. Esquire wydaje się być tu świetnym wyborem – poniżej pozwolę sobie na tłumaczenie tego słowa.
-
BRITISH
a polite title appended to a man’s name when no other title is used, typically in the address of a letter or other documents.”J. C. Pearson Esquire”
HISTORICAL
a young nobleman who, in training for knighthood, acted as an attendant to a knight.
Blogi zajmujące się alkoholami, modą męską, podróżami – wszystko to kwitnie, rozwija się, ludzie zarabiają na nich pieniądze, rozwijają się, dostarczają wartościowego contentu. Wiem, że trudniej mówić o pewnych sprawach, kiedy mówi o nich tak dużo ludzi, ale cholera, mając za plecami markę taką jak Playboy i Esquire, to JA dyktuję warunki na rynku. I wiesz dlaczego to nie działało? Mam wrażenie, że ktoś po prostu pokpił sprawę i fruwał nad podłogą.
Może to nieco zbyt wygórowane porównanie, bo mówimy o edycji w Polsce, a odniosę się do globalnego produktu, ale to trochę tak jak Kodak, który miał w rękach technologię cyfrową, ale chciał sprzedawać klisze do aparatów analogowych. Playboy’a powinni tworzyć szanowani autorzy, nawet ci, którzy mają swoje blogi. To zawsze nobilitacja, ja usiadłbym do tekstów dla tego miesięcznika na sto procent.
Uważam również, że odbiorcy i chętni na wersję papierową, jak również reklamodawcy (przy odpowiednim cenniku) są i nie jest ich wcale mało. Potrzebny jest dobry model biznesowy, pasujący do obecnych czasów, a nie skostniały system, który działał kiedyś, ale obecnie nie jest w stanie nawiązać w internecie walki z nazwiskiem polskiego blogera.
Nie atakuję Playboy’a, jest mi po prostu źle z tym, że tak potężna marka i tak mocny produkt, kończy w taki sposób. Cieszę się, że udało mi się być bohaterem jednego z tekstów w tym właśnie magazynie i mam nadzieję, że wersja elektroniczna będzie działała genialnie i po chwili wróci pismo drukowane.
Hej wiesz co w dobie dzisiejszego internetu wszystko masz w zasiegu jednego urzadzenia (telefon,tablet,laptop) mam wrazenie w takich gazetach wlasnie jak playboy men’s health czy ckm sa odgrzewane kotlety , ile mozna pisac w kolko o tym samym ,albo pokazywac pol nagie panie , w Polsce jest 500 + wiecej zwiazkow , mniej singli , zart oczywiscie ; pozdrawiam