Nie martw się, Twoja ulubiona marka streetwearowa nie przestanie istnieć jeszcze przez długi czas. Ten ruch był nieunikniony, inaczej Supreme zniknęło by szybciej niż po nabyciu przez VF. Kupno Supreme przez korporację było jednak nieuniknione.
James Jebbia jest geniuszem. Stworzył produkt kontrkultury, który po 20 latach stał się kulturą.
Jebbia zyskał spokój do końca życia i dalej może pokazywać środkowy palec wszystkim dookoła.
Tyle warte jest obecnie Supreme. Co więc kupno Supreme przez VF oznacza dla marki?
Postarajmy się rozłożyć to na kilka istotnych elementów. Być może nawet kontrowersyjnych.
Supreme się skończyło i już nie jest cool
Supreme już dawno przestało być cool – dawno przed tym, kiedy współpracowało z LVMH.
Dziwne, prawda? Przecież już wcześniej marka była znana poza środowiskiem skate, więc nie mogła być cool. Zawsze traktuję takie rozkminy jak bełkot.

W Supreme ciągle bowiem czuć ten cały uliczny efekt, bliskość z ulicą. Czuć autentyczność w działaniach. Nie zmieniła tego wspomniana kolaboracja z Louis Vuitton. Nie zmieniło tego sprzedanie wzięcie 500 milionów dolarów od Carlyle i nie zmieni tego umowa z VF.
Czy Supreme wyląduje w galeriach handlowych i supermarketach?
No nie. Jeśli ktoś powtarza takie bzdury, to jest w olbrzymim błędzie. Nie mówimy oczywiście o przyszłości za 20 lat, tylko o najbliższych latach.
Supreme generuje olbrzymie zyski i nikt o zdrowych zmysłach nie będzie kazał robić z marki sklepu sieciowego i znajdującego się w galeriach handlowych. Dalej model biznesowy będzie polegał na niedostępności produktu, limitowanych kolekcjach, fuck off pokazywanym innym i kolaboracjom.

Dziś wiemy, że VF ma plan na budowę nowych sklepów stacjonarnych, szczególnie w Azji. Najpewniej powstanie też sklep w Mediolanie – byłby trzecim w Europie po Londynie i Paryżu. Planowany jest także wzrost przychodów od 8 do 10 procent do 2024 roku.
Normalne, biznesowe cyferki. Jak dowieźć takie założenie? Prosto – Supreme ma lojalnych wyznawców.
Supreme w VF oznacza koniec kolaboracji poza grupą?
Całe szczęście nie. O ile największe, najważniejsze, najbardziej zapamiętane przez większość kolekcje to te z Vans, The North Face czy Timberland, tak niezwykle istotne są także inne współprace.
To dzięki wspomnianemu Louis Vuitton Supreme dołożyło do swojego tortu wisienkę i pokazało – popatrzcie jak to się robi. Oczywiście z klasycznym fuckiem. To wtedy świat mody ulicznej stanął w rozkroku, mając po jednej stronie prawdziwą ulicę, kulturę i bycie cool, a po drugiej świat wielkich pieniędzy.
Prawda jest jednak taka, że o ile Supreme skorzystało zajebiście na współpracy z Louis Vuitton, tak to segment luxury bardziej potrzebował czynnika kulturowego, który wnosił streetwear.

I o ile po kolaboracji z LV zysk Supreme w ciągu 4 lat wzrósł o 300 milionów dolarów, tak branża luxury dzięki Supreme zaczęła tworzyć produkty z naszego świata.
Nie można też zapomnieć o współpracy z Nike i kilku świetnych projektach.
Reasumując – Jebbia dalej będzie decydował wraz ze swoimi ludźmi i ma pozwolenie od VF na współprace poza grupą. Z pewnością z czasem się to zmieni, albo nieco ukróci, ale dziś możesz spać spokojnie.
Czy to oznacza, że streetwear się skończył?
Virgil Abloh w 2019 roku powiedział
Streetwear is dead
Nope. Nie jest. Moda uliczna i jej styl, przebiły się do świadomości większości populacji. Taka marka jak Supreme jest kojarzona przez zwykłych obywateli, bo mówi się o niej w mediach mainstreamowych, a nie tylko kulturowych i środowiskowych. O kupieniu Supreme pisał CNN, Business Insider, Forbes, GQ i wiele innych. Nie wiem jakie telewizje o tym mówiły, ale na pewno także te ważne.
W końcu skoro mówimy o takich pieniądzach, nie sposób nie mówić o nich w dużych mediach.

Abloh pewnie nawiązuje do tego, że streetwear stał się komercyjny. Odnosi się do faktu, że to masówka i teraz każdy nie będący w kulturze i tak ubiera się w tym stylu.
Tylko, że streetwear rozumiany w sposób kulturowy, nie jest jedynie ubraniem, ciuchem i kurewsko drogim, niewartym swojej ceny, butem od Abloha. To kultura, albo nawet kontrkultura, w której funkcjonuje młode, zbuntowane społeczeństwo. To muzyka, sport, zajawki, palenie szlugów i blantów, jazda na desce, imprezy i uciekanie przed policją. To kreatywność i wolność.
W 2020 roku Szczepan Radzki powiedział:
Dude, streetwear is not dead.
Supreme zyskuje olbrzymi zastrzyk i możliwości
O tym za chwilę. Najpierw jednak nieco historii. Supreme, które powstało w 1994 roku, zostało kupione przez VF Corporation za 2,1 miliarda dolarów. W 2017 roku 500 milionów za połowę firmy. Jasnym było, że Supreme kroczy w kierunku skeszowania biznesu. Jeśli ktoś myślał inaczej, to kompletnie nie wie o co chodzi na świecie.
Dzięki temu zastrzykowi i możliwościom, które VF posiada, kupno Supreme przez grupę, oznacza powstanie kolejnych sklepów, a także stabilność.
Supreme musi być cool, żeby przeżyć
Chyba nikt nie ma wątpliwości. Dlatego nie zmieni się model biznesowy i dalej będziemy mieli limitowane kolekcje oraz ten dokładnie sposób sprzedaży, który w czwartki o 12 powoduje, że masz przerwę w pracy.
Supreme musi być cool, bo to właśnie ten czynnik powoduje, że produkty wyprzedają się jak na pniu i to w pełnej cenie. Takie właśnie wyniki trzeba utrzymać, a VF zdaje sobie z tego sprawę i dlatego nie będzie ingerował.
Przerwanie dostaw przyprawy, która wywołuje emocje w przypadku Supreme, oznaczałoby śmierć marki.

A VF doskonale wie, że nie można odwalić kaszanki. Ma w swoim portfolio Vansa, którego prawie kiedyś (jeszcze przed VF) uśmiercono. Wszystko przez próbę zalania rynku produktami, na których Vans się nie znał. I to VF w 2004 roku powróciło do korzeni brandu.
Ciekawe jest natomiast to, jak rozwinie się strona internetowa marki i czy to Supreme będzie korzystało z wiedzy i zasobów VF, czy też inne brandy grupy, będą czerpały z minimalizmu sklepu Sup.
Czy niedostępność i rozwój idą w parze? Co oznacza kupno Supreme przez VF?
Straszny paradoks. Niedostępność i rozwój w świecie biznesu nieco się wykluczają. Jest to dość specyficzny model, ale nie jest niemożliwy do realizacji.
Wszyscy znamy przynajmniej jedną firmę, która działa w ten właśnie sposób i nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Ta firma to Jordan Brand. W tym miejscu pozdrawiam każdego piękną literką L.
Jest to jednak delikatna materia, rzadka i trudny schemat postępowania i działania.
W efekcie – co oznacza cała akcja?
Rozwój na zasadach zgodnych z kulturą ulicy i wartościami ważnymi dla młodych ludzi.